Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią.
- Zatrzymamy się w hotelu na obrzeżach Manchesteru, przenocujemy tam a potem pędem jedziemy do Blackburn. Tam czeka na mnie znajomy więc zajmiesz się sobą cały dzień?
- Tak, tradycyjnie. - Odpowiadam wzdychając. Tak właśnie wygląda moje życie. Ciągłe, monotonne podróże, bo ojciec pracuje jako archeolog. Mało mu znalezisk w Egipcie czy w Japonii więc teraz przerzucił się na Anglię i ciągnie mnie ze sobą. Podróżowanie nie jest złe kiedy trwa maksymalnie miesiąc, a nie jak w moim przypadku osiemnaście lat. Jestem tym potwornie znudzona, chciałabym znaleźć swoje miejsce na świecie, przyjaciół, stałą szkołę czy miłość. Wszystko się komplikuje nie tylko wieczną podróżą ale także moimi nadzwyczajnymi umiejętnościami.
Odkryłam je kiedy miałam czternaście lat. Strąciłam szklankę z wodą z stołu i w przerażeniu wyciągnęłam po nią rękę a ta zawisła w powietrzu w bezruchu. Kiedy tylko Matt (mój ojciec) wrócił do domu opowiedziałam mu o tamtej sytuacji. Wytłumaczył mi, że z każdym dniem będę odkrywać u siebie kolejne umiejętności, jak telepatia czy możliwość władania konkretnym żywiołem - w moim wypadku okazał się to ogień. W momencie ukończenia przeze mnie siedemnastu lat nauczyłam się teleportować w bliskie miejsca. Próba teleportacji w dalsze rejony mogłaby skończyć się dla mnie śmiertelnie więc nawet nie próbowałam. Od tamtej chwili trenuję je w każdy możliwy sposób.
- Pamiętaj, że Cię kocham Kay. Dzisiaj czeka nas ważna rozmowa, nastąpi pewna... zmiana.
- O co chodzi? - Pytam gasząc mały płomyczek wznoszący się na moim palcu. Pełna nadziei patrzę na prowadzącego mężczyznę, który delikatnie się uśmiecha. Jedną ręką drapie się po zaroście więc wiem, że się denerwuje.
- To nie temat na teraz więc przystopuj. Porozmawiamy w hotelu.
Zawiedziona krzyżuję ręce na piersiach i wydymam usta. Postanawiam wrócić do przerwanej czynności. Patrzę prosto na palec wskazujący i skupiam się myśląc o wyczarowaniu małego płomyka. Po chwili na miejscu opuszka pojawia się nieszkodliwy dla mnie ogień. Miażdżę go drugim palcem i usatysfakcjonowana uśmiecham się.
- To Ci się nigdy nie znudzi, co? - Pyta kierowca.
- Nigdy. Ciągle dziwi mnie to, że ty nie masz takich umiejętności.
- Mówiłem Ci, odziedziczyłaś je po matce. - Odpowiada przygaszonym tonem, który mnie zaskakuje. Zawsze szerokim łukiem omijamy temat mojej rodzicielki, który stał się tematem tabu.
- Powiesz mi w końcu coś więcej?
- Koniec tematu Kayla. Za godzinę będziemy na miejscu więc zdrzemnij się póki możesz.
Przewracam oczami i prawie wytrącając ojca z równowagi teleportuję się na tylne siedzenie gdzie rozkładam się na całą długość chacząc nogami o klamkę drzwi. Szybkim ruchem dłoni blokuję je a mojego ulubionego pluszaka - dużego, szarego kota - kładę pod głowę. Chwilę jeszcze bawię się podnosząc telepatycznie swoje włosy aż zagłębiam się w myślach i zasypiam.
Wybudzam się dokładnie w momencie kiedy Matt parkuje pod słabo oświetlonym hotelem. Potężnie ziewam i rozciągam obolałe mięśnie zanim wytoczę się z samochodu. Chwytam swoją torbę podręczną i wychodzę z pojazdu.
- Teraz możemy już porozmawiać?
- Nie przy ludziach. Zamknij samochód i weź moją walizkę, ja idę odebrać klucze. - Mówi mężczyzna i rzuca mi kluczyki. Przewracam oczami i wykonuję podaną czynność głośno klnąc w momencie wyciągania bagażu. W ostatnim momencie przedmiot wyślizguje mi się z rąk i spada na ziemię otwierając się. Ze środka wypada kilka teczek, z których wysypują się pokreślone markerem papiery. Podnoszę kilka z nich i pośpiesznie czytam tekst. Oglądam przyczepione do jednego dokumentu zdjęcie i krztuszę się z zaskoczenia. Dziewczyna z obrazka to ja dwa lata temu. Pod zdjęciem wielkimi, czerwonymi literami pisze: zakwalifikowana. Postanawiam bardziej zagłębić się w treść tych dokumentów więc kilka z nich pakuje do swojej torby a resztę pośpiesznie sprzątam do walizki. Domykam ją w momencie kiedy Matt wychodzi z hotelu i idzie w moim kierunku.
- Co tak długo? - Krzyczy. Oblewam się zimnym potem ale posyłam do ojca na nic nie wskazujący uśmiech.
- Twoja walizka jest potwornie ciężka. Masz. - Mówię podając mu ją i zatrzaskuję bagażnik. Mężczyzna prowadzi mnie do mojego pokoju, który umiejscowiony jest tuż koło jego.
- Wypakuj się a potem przyjdź do mnie, okej?
- Jasne. Do zobaczenia. - Zatrzaskuję mu drzwi przed nosem i pośpiesznie je blokuję. Siadam na niewygodnym łóżku i wyjmuję mocno pomięte papiery. W sumie jest ich sześć więc rozkładam je pojedynczo na pościeli i zagłębiam się w pierwszym z nich.
(...) w niewyjaśnionych okolicznościach. Chłopak zniknął jednak nikt nie znalazł jego zwłok mimo trzykrotnych poszukiwań, na których straciliśmy czworo ludzi. To co dzieje się w tamtym miejscu jest nie do opisania. Magia tam działająca jest czterokrotnie silniejsza od tej na całym świecie. Po ostatnim wypadku pomieszczenie zostało zamknięte i zapieczętowane. Powoli zaczynamy się obawiać, że On wrócił, a to nie wróży nic dobrego. (...)
Jaki on? Kto zginął? Jakie miejsce? Kręcę głową i patrzę do dokumentu opatrzonego moim zdjęciem.
Kayla Black.
Urodzona dwunastego lipca 1997 roku.
Córka Marie Walter i Augusta Blacka, którzy zginęli z rąk Pana podczas Drugiego Starcia.
Wychowywana przez Matthewa Waltera - brata zmarłej matki dziewczyny.
Posiadane umiejętności potwierdzone przez Opiekuna:
- Telekineza (stopień trzeci)
- Telepatia (stopień pierwszy)
- Teleportacja (bliskie obszary rozwinięte do stopnia drugiego)
- Pirokineza (stopień trzeci)
- Witakineza (stopień pierwszy, niezauważony)
Została zakwalifikowana do Szkoły.
Przebiegam palcem po imionach moich rodziców. A więc Matt jest bratem mojej matki. Okłamywał mnie dziewiętnaście lat, krył przede mną całą prawdę związaną z moją rodziną i całym moim życiem. Dotknięta do żywca całą sytuacją chwytam wszystkie dokumenty i wybiegam z pokoju pukając do drzwi Matta.
- Już jesteś gotowa? - Pyta uchylając drzwi jednak nim odpowiadam rzucam w niego papierami i popycham palcem w pierś.
- Jak mogłeś okłamywać mnie tyle lat? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? KŁAMAŁEŚ, że jesteś moim ojcem a tak naprawdę jesteś bratem mojej zmarłej matki! Jak mogłeś?! - Krzyczę okładając go pięściami po brzuchu. Mężczyzna próbuje się bronić jednak wpadłam w niewyobrażalny żal. Wybucham płaczem a moje dłonie zaczynają płonąć dużym, jasnym płomieniem, który gniewnie skacze po moich palcach. Patrzę na niego z złością i dopiero widząc malujące się na jego twarzy przerażenie uspokajam się i gaszę ogień. - Wytłumacz mi to wszystko i zniknę.
- Kay, nie podejmuj pochopnej decyzji. To Cię może kosztować życie.
- Życie? Masz czelność mówić o ż y c i u? Okłamywałeś mnie, ja...
- Usiądź, proszę. Wszystko Ci wyjaśnię.
Ciężko opadam na łóżko kryjąc twarz w dłoniach. Szatyn zamyka pokój i siada obok mnie pochylając się aby spojrzeć na moje dłonie.
- Nie bez powodu przyjechałem do Anglii. To tutaj znajduje się Szkoła, do której zostałaś zakwalifikowana. Dokładnie to są to studia, na których uczysz się magii. Nie ma powrotów do domu, musisz siedzieć tam cztery lata i uczyć się wszystkiego co Ci każą. Na każdy rok przypadają trzy egzaminy, które musisz zdać - inaczej Cię wyrzucają pozbywając pamięci i umiejętności nadprzyrodzonych. Tam właśnie się udasz jak najszybciej aby rozpocząć prawdziwy trening. Ja miałem za zadanie jedynie Cię do tego przygotować. Twoja matka była bardzo potężna, posiadała wykształcone prawie wszystkie nadnaturalne moce jednak jej słabością była miłość do Twojego ojca. Tuż po Twoich narodzinach ukryła Ciebie u mnie i sama wyruszyła na pomoc do Augusta, który został pojmany przez Pana. Pan jest mutacją stworzoną przez czarowników, którzy pragnęli władzy. Nie sądzili, że ich "eksperyment" przerośnie ich umiejętnościami i zniszczy wszystko co udało im się utworzyć. Nie był on jednak tak potężny jak Twoja matka więc właśnie przez jej miłość chciał do niej dotrzeć. Na oczach Marie zabił Twojego ojca co ją zdruzgotało także bez problemu udało mu się jej pozbyć. Po tych wydarzeniach zaszył się gdzieś na świecie i tylko czasem atakuje naszą siedzibę.
- A o co chodzi z tym chłopakiem? Przeczytałam, że...
- Ah, wiem o co chodzi. W Szkole na pierwszy rok przybyło czworo chłopaków - nierozłączni kumple, praktycznie wszystko robili razem. Było to dokładnie dwa lata temu. Cień, czyli Pan ponownie zaatakował studia chcąc jedynie nas osłabić. Wszyscy z chłopakami na czele bronili Szkoły jednak jeden z nich podczas walki zniknął. Do dzisiaj nikt nie wie gdzie jest, więc został uznany za martwego. Dla tej czwórki przyjaciół był to ogromny cios.
- Od tego wszystkiego boli mnie głowa. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
- Chciałem, ale zrozum. Tu chodziło o Twoje bezpieczeństwo. Jesteś córką jednej z najpotężniejszych czarodziejek na całym świecie, Cień będzie na Ciebie polował. Dlatego odgrodziłem Cię od ludzi. Nie mogłem pozwolić na to żebyś skończyła jak ona.
- Tak, tradycyjnie. - Odpowiadam wzdychając. Tak właśnie wygląda moje życie. Ciągłe, monotonne podróże, bo ojciec pracuje jako archeolog. Mało mu znalezisk w Egipcie czy w Japonii więc teraz przerzucił się na Anglię i ciągnie mnie ze sobą. Podróżowanie nie jest złe kiedy trwa maksymalnie miesiąc, a nie jak w moim przypadku osiemnaście lat. Jestem tym potwornie znudzona, chciałabym znaleźć swoje miejsce na świecie, przyjaciół, stałą szkołę czy miłość. Wszystko się komplikuje nie tylko wieczną podróżą ale także moimi nadzwyczajnymi umiejętnościami.
Odkryłam je kiedy miałam czternaście lat. Strąciłam szklankę z wodą z stołu i w przerażeniu wyciągnęłam po nią rękę a ta zawisła w powietrzu w bezruchu. Kiedy tylko Matt (mój ojciec) wrócił do domu opowiedziałam mu o tamtej sytuacji. Wytłumaczył mi, że z każdym dniem będę odkrywać u siebie kolejne umiejętności, jak telepatia czy możliwość władania konkretnym żywiołem - w moim wypadku okazał się to ogień. W momencie ukończenia przeze mnie siedemnastu lat nauczyłam się teleportować w bliskie miejsca. Próba teleportacji w dalsze rejony mogłaby skończyć się dla mnie śmiertelnie więc nawet nie próbowałam. Od tamtej chwili trenuję je w każdy możliwy sposób.
- Pamiętaj, że Cię kocham Kay. Dzisiaj czeka nas ważna rozmowa, nastąpi pewna... zmiana.
- O co chodzi? - Pytam gasząc mały płomyczek wznoszący się na moim palcu. Pełna nadziei patrzę na prowadzącego mężczyznę, który delikatnie się uśmiecha. Jedną ręką drapie się po zaroście więc wiem, że się denerwuje.
- To nie temat na teraz więc przystopuj. Porozmawiamy w hotelu.
Zawiedziona krzyżuję ręce na piersiach i wydymam usta. Postanawiam wrócić do przerwanej czynności. Patrzę prosto na palec wskazujący i skupiam się myśląc o wyczarowaniu małego płomyka. Po chwili na miejscu opuszka pojawia się nieszkodliwy dla mnie ogień. Miażdżę go drugim palcem i usatysfakcjonowana uśmiecham się.
- To Ci się nigdy nie znudzi, co? - Pyta kierowca.
- Nigdy. Ciągle dziwi mnie to, że ty nie masz takich umiejętności.
- Mówiłem Ci, odziedziczyłaś je po matce. - Odpowiada przygaszonym tonem, który mnie zaskakuje. Zawsze szerokim łukiem omijamy temat mojej rodzicielki, który stał się tematem tabu.
- Powiesz mi w końcu coś więcej?
- Koniec tematu Kayla. Za godzinę będziemy na miejscu więc zdrzemnij się póki możesz.
Przewracam oczami i prawie wytrącając ojca z równowagi teleportuję się na tylne siedzenie gdzie rozkładam się na całą długość chacząc nogami o klamkę drzwi. Szybkim ruchem dłoni blokuję je a mojego ulubionego pluszaka - dużego, szarego kota - kładę pod głowę. Chwilę jeszcze bawię się podnosząc telepatycznie swoje włosy aż zagłębiam się w myślach i zasypiam.
Wybudzam się dokładnie w momencie kiedy Matt parkuje pod słabo oświetlonym hotelem. Potężnie ziewam i rozciągam obolałe mięśnie zanim wytoczę się z samochodu. Chwytam swoją torbę podręczną i wychodzę z pojazdu.
- Teraz możemy już porozmawiać?
- Nie przy ludziach. Zamknij samochód i weź moją walizkę, ja idę odebrać klucze. - Mówi mężczyzna i rzuca mi kluczyki. Przewracam oczami i wykonuję podaną czynność głośno klnąc w momencie wyciągania bagażu. W ostatnim momencie przedmiot wyślizguje mi się z rąk i spada na ziemię otwierając się. Ze środka wypada kilka teczek, z których wysypują się pokreślone markerem papiery. Podnoszę kilka z nich i pośpiesznie czytam tekst. Oglądam przyczepione do jednego dokumentu zdjęcie i krztuszę się z zaskoczenia. Dziewczyna z obrazka to ja dwa lata temu. Pod zdjęciem wielkimi, czerwonymi literami pisze: zakwalifikowana. Postanawiam bardziej zagłębić się w treść tych dokumentów więc kilka z nich pakuje do swojej torby a resztę pośpiesznie sprzątam do walizki. Domykam ją w momencie kiedy Matt wychodzi z hotelu i idzie w moim kierunku.
- Co tak długo? - Krzyczy. Oblewam się zimnym potem ale posyłam do ojca na nic nie wskazujący uśmiech.
- Twoja walizka jest potwornie ciężka. Masz. - Mówię podając mu ją i zatrzaskuję bagażnik. Mężczyzna prowadzi mnie do mojego pokoju, który umiejscowiony jest tuż koło jego.
- Wypakuj się a potem przyjdź do mnie, okej?
- Jasne. Do zobaczenia. - Zatrzaskuję mu drzwi przed nosem i pośpiesznie je blokuję. Siadam na niewygodnym łóżku i wyjmuję mocno pomięte papiery. W sumie jest ich sześć więc rozkładam je pojedynczo na pościeli i zagłębiam się w pierwszym z nich.
(...) w niewyjaśnionych okolicznościach. Chłopak zniknął jednak nikt nie znalazł jego zwłok mimo trzykrotnych poszukiwań, na których straciliśmy czworo ludzi. To co dzieje się w tamtym miejscu jest nie do opisania. Magia tam działająca jest czterokrotnie silniejsza od tej na całym świecie. Po ostatnim wypadku pomieszczenie zostało zamknięte i zapieczętowane. Powoli zaczynamy się obawiać, że On wrócił, a to nie wróży nic dobrego. (...)
Jaki on? Kto zginął? Jakie miejsce? Kręcę głową i patrzę do dokumentu opatrzonego moim zdjęciem.
Kayla Black.
Urodzona dwunastego lipca 1997 roku.
Córka Marie Walter i Augusta Blacka, którzy zginęli z rąk Pana podczas Drugiego Starcia.
Wychowywana przez Matthewa Waltera - brata zmarłej matki dziewczyny.
Posiadane umiejętności potwierdzone przez Opiekuna:
- Telekineza (stopień trzeci)
- Telepatia (stopień pierwszy)
- Teleportacja (bliskie obszary rozwinięte do stopnia drugiego)
- Pirokineza (stopień trzeci)
- Witakineza (stopień pierwszy, niezauważony)
Została zakwalifikowana do Szkoły.
Przebiegam palcem po imionach moich rodziców. A więc Matt jest bratem mojej matki. Okłamywał mnie dziewiętnaście lat, krył przede mną całą prawdę związaną z moją rodziną i całym moim życiem. Dotknięta do żywca całą sytuacją chwytam wszystkie dokumenty i wybiegam z pokoju pukając do drzwi Matta.
- Już jesteś gotowa? - Pyta uchylając drzwi jednak nim odpowiadam rzucam w niego papierami i popycham palcem w pierś.
- Jak mogłeś okłamywać mnie tyle lat? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? KŁAMAŁEŚ, że jesteś moim ojcem a tak naprawdę jesteś bratem mojej zmarłej matki! Jak mogłeś?! - Krzyczę okładając go pięściami po brzuchu. Mężczyzna próbuje się bronić jednak wpadłam w niewyobrażalny żal. Wybucham płaczem a moje dłonie zaczynają płonąć dużym, jasnym płomieniem, który gniewnie skacze po moich palcach. Patrzę na niego z złością i dopiero widząc malujące się na jego twarzy przerażenie uspokajam się i gaszę ogień. - Wytłumacz mi to wszystko i zniknę.
- Kay, nie podejmuj pochopnej decyzji. To Cię może kosztować życie.
- Życie? Masz czelność mówić o ż y c i u? Okłamywałeś mnie, ja...
- Usiądź, proszę. Wszystko Ci wyjaśnię.
Ciężko opadam na łóżko kryjąc twarz w dłoniach. Szatyn zamyka pokój i siada obok mnie pochylając się aby spojrzeć na moje dłonie.
- Nie bez powodu przyjechałem do Anglii. To tutaj znajduje się Szkoła, do której zostałaś zakwalifikowana. Dokładnie to są to studia, na których uczysz się magii. Nie ma powrotów do domu, musisz siedzieć tam cztery lata i uczyć się wszystkiego co Ci każą. Na każdy rok przypadają trzy egzaminy, które musisz zdać - inaczej Cię wyrzucają pozbywając pamięci i umiejętności nadprzyrodzonych. Tam właśnie się udasz jak najszybciej aby rozpocząć prawdziwy trening. Ja miałem za zadanie jedynie Cię do tego przygotować. Twoja matka była bardzo potężna, posiadała wykształcone prawie wszystkie nadnaturalne moce jednak jej słabością była miłość do Twojego ojca. Tuż po Twoich narodzinach ukryła Ciebie u mnie i sama wyruszyła na pomoc do Augusta, który został pojmany przez Pana. Pan jest mutacją stworzoną przez czarowników, którzy pragnęli władzy. Nie sądzili, że ich "eksperyment" przerośnie ich umiejętnościami i zniszczy wszystko co udało im się utworzyć. Nie był on jednak tak potężny jak Twoja matka więc właśnie przez jej miłość chciał do niej dotrzeć. Na oczach Marie zabił Twojego ojca co ją zdruzgotało także bez problemu udało mu się jej pozbyć. Po tych wydarzeniach zaszył się gdzieś na świecie i tylko czasem atakuje naszą siedzibę.
- A o co chodzi z tym chłopakiem? Przeczytałam, że...
- Ah, wiem o co chodzi. W Szkole na pierwszy rok przybyło czworo chłopaków - nierozłączni kumple, praktycznie wszystko robili razem. Było to dokładnie dwa lata temu. Cień, czyli Pan ponownie zaatakował studia chcąc jedynie nas osłabić. Wszyscy z chłopakami na czele bronili Szkoły jednak jeden z nich podczas walki zniknął. Do dzisiaj nikt nie wie gdzie jest, więc został uznany za martwego. Dla tej czwórki przyjaciół był to ogromny cios.
- Od tego wszystkiego boli mnie głowa. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
- Chciałem, ale zrozum. Tu chodziło o Twoje bezpieczeństwo. Jesteś córką jednej z najpotężniejszych czarodziejek na całym świecie, Cień będzie na Ciebie polował. Dlatego odgrodziłem Cię od ludzi. Nie mogłem pozwolić na to żebyś skończyła jak ona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz